Ptasie trele, ciepłe słońce, wakacje… co prawda na te ostanie trzeba jeszcze nieco poczekać.
Na pokuszenie wiedzie nas wiosna, która dynamicznym krokiem zajęła terytorium zimy. I bardzo dobrze!
Nareszcie możemy zrzucić z siebie odzieżowy tonaż i „betonowe” buciki. Ciepłe muśnięcie wiatru, stopy w lekkich połóweczkach – bezcenne! Nawet obdrapane ławki w parku sprawiają wrażenie ogrodowych miejsc wypoczynkowych.
Pobudzone do życia organizmy coraz intensywniej pokrywają szare ulice barwnym pejzażem. Kobiety zaczynają bawić się intensywnymi kolorami. Krzykliwe dodatki przykuwają oko przechodniów. W nadchodzącym wiosenno-letnim sezonie każdy będzie mógł w pełni wyrazić siebie. Ciepłym dniom przyświecać będzie hasło: „w temacie barw – wszystkie chwyty dozwolone!”
Wraca hippi, nadciąga etno, nieprzerwanie trwa stonowana elegancja.
I jak tu nie zwariować? Szafa jest za mała żeby pomieścić tyle propozycji. Koncentracja na jednej – może powiać nudą. Minimalistyczny zamach na wszystkie zagwarantuje pierwszą nagrodę w konkursie na przebierańca lata. Jedne wzory wyszczuplają inne pogrubiają, pastele odmładzają do fluorescentów chyba trochę za dużo lat, stonowanie czy tęczowo.
Co wybrać? Odwieczny babski problem. Podejrzewam, że nawet szafa wielkości Sahary i portfel z zawartością równą tej, przechowywanej w Banku Rezerw Federalnych, nie są w stanie zaspokoić żądzy hieny płci żeńskiej ogarniętej szałem polowania na nowe fatałaszki.
Moje drogie panie, proponuję zacząć intensywne treningi przed igrzyskami olimpijskim w centrach handlowych. Główne konkurencje to: sprint, pchnięcie torbą i rzut wzrokiem.
Ja z przyjemnością, tym razem zasiądę w jurorskiej loży i zajmę się przyznawaniem punktów za kreatywną walkę 
