Od kilku lat można zaobserwować tendencję wzrostu rozwoju kulinarnego społeczeństwa. Jak w każdej dziedzinie i tu nastąpił widoczny podział. Pierwsza grupa, która ma dwie lewe ręce do gotowania przeistoczyła się w znawców smaków, kulinarnych krytyków, którzy bardzo chętnie i głośno wyrażają swoje opinie niejednokrotnie nie mając pojęcia o łączeniu smaków, przypraw, a co gorsza nie potrafią nazwać głównych składników potrawy. Samozwańczy profesor – bez względu na płeć – chętnie wyciąga notes i skrzętnie spisuje uszczypliwości by w jak najbardziej „profesjonalny” sposób przekazać je znajomym i zabłysnąć w towarzystwie. Wśród samozwańczych krytyków jest też grupa sabotażystów, którym piorunujące flesze wyskakują ze smartfonów, aby jak najszybciej umieścić wyrażający niezadowolenie „reportaż” na portalu społecznościowym. Dosyć już o tych insektach…
O wiele ciekawsza jest druga grupa, kucharzy amatorów, próbujących dogonić swymi kompozycjami najwybitniejsze osobowości kulinarnego świata. Aby uświetnić wizerunek można przywdziać kurtkę szefa kuchni lub choćby modny fartuch. Wyuczyć się kilku pokazowych ruchów ostrym narzędziem, założyć w kuchni mini zielnik, zaopatrzyć się w najwyższej jakości, nowoczesne trzepaczki, wagi, młynki, silikonowe rękawice, deski do krojenia no i oczywiście tej najważniejsze noże, nożyki, tasaki…
Kuchnia, ma również niesamowitą moc ożywiania i odkurzania – szkoda, że tylko starych przepisów
Do garów, gotowi start!!!